Sebastian Smolarz

Tak brzmi jedno z przykazań kościelnych kościoła rzymsko-katolickiego. Ale co ono robi w tytule artykułu protestanckiego czasopisma oddanego sprawie Reformacji? Na pewno nie ma wzbudzać w kimś negatywnych odczuć z dzieciństwa, które może towarzyszyły przygotowaniom do egzaminu przed pierwszą komunią. Nie powinno też powodować oburzenia u tych protestantów, którzy swą 'biblijną’ wiarę budują na zasadzie kontrastu z teologią rzymską. W swojej prostocie ma ono raczej przypomnieć nam, biblijnie wierzącym chrześcijanom, o jednej bardzo ważnej sprawie, a mianowicie dniu świętym.

Napisałem: przypomnieć, gdyż z moich obserwacji wynika, że zatraciliśmy pamięć tego dnia w przepychu szerzącej się i w naszym kraju 'kultury konsumenckiej.’ Zdaje się, że wspólnie z naszymi rodakami daliśmy ponieść się ustalonej z góry przez super- i hiper-markety etykiecie niedzieli (bo w kontekście Bożych ustanowień to o niej mowa). Spowszedniała nam już do tego stopnia, że nie zastanawiamy się dłużej nad tym, czy stosowne jest dołączyć do tłumów zmierzających prężnym krokiem do tych samoustanowionych miejsc nowej kultury, które wypełniają nam tak skrzętnie nadmiar wolnego czasu. Jest nam wygodnie i czujemy się z tym dobrze, ponieważ uwierzyliśmy, że Dzień Pański jest dla nas – dla naszego relaksu i odpoczynku. A nas zakupy przecież nie męczą, podobnie jak i sporo innych rzeczy, które robimy dla siebie.

Zresztą zachęceni jesteśmy w naszym postępowaniu pewną dozą niepewności u naszych nauczycieli. Bo choć nadal utrzymują, że dobrze jest mieć jeden dzień w tygodniu wolny (aby Rdz 2:2 stało się zadość), rzadko który upierałby się przy niedzieli, pozostawiając tę kwestię głosowi większości. A zatem wśród niepewności u przywódców zatraciliśmy cel naszej niedzieli. Jednak, całkiem słuszne z protestanckiego punku widzenia, tytułowe przykazanie kościelne nadal wybrzmiewa słabym echem, zagłuszanym przez głośne dzwony nowej kultury. Może ktoś jednak je usłyszy, choćby jako szept mający otrzeźwić nasze zmysły: Pamiętaj, aby dzień święty święcić. A konkretnie w naszym przypadku: Pamiętaj, aby święcić chrześcijański sabat.

Dlaczego mamy pamiętać?

Dzień święty został ustanowiony u zarania historii przez samego Boga, kiedy pobłogosławił siódmy dzień tygodnia i oddzielił go od pozostałych, tj. sześciu pospolitych (Rdz 2:3). Zatem od samego początku miał on być Dniem Pańskim, dniem wpisanym w naturę stworzenia, podobnie jak praca (Rdz 2:15) czy małżeństwo (2:24-25; Mk 10:6). Oczywiście ludzkość popadła w grzech i dlatego to, co miało być naturalnym stanem rzeczy, trzeba było wyegzekwować przez Prawo, szczególnie od odkupionego przez Boga ludu przymierza.

Prawo Mojżesza jasno stawia wymóg święcenia sabatu: „PAMIĘTAJ o dniu sabatu, aby go święcić. Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką SWOJĄ pracę, ale siódmego dnia jest sabat PANA, BOGA twego: Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służebnica, ani twoje bydło, ani obcy przybysz, który mieszka w twoich bramach. Gdyż w sześciu dniach uczynił Pan niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest, a siódmego dnia odpoczął. Dlatego Pan pobłogosławił dzień sabatu i poświęcił Go” (Wj 20:8-11).

Warto przy tym zauważyć, iż uzasadnienie czwartego przykazania bierze się właśnie z porządku stworzenia. Wskazuje więc na ciągłość zamierzeń Bożych zarówno przed upadkiem, jak i w zbawczym przymierzu z Mojżeszem. Jak praca należała do człowieka, tak sabat należał do Boga, On był jego Panem (por. wyszczególnione słowa). Dlatego czwarte przykazanie wzywało człowieka w Dniu Pańskim do porzucenia wszelkiej swojej pracy (w tym przymuszania do pracy innych) i skoncentrowaniu się na tym, co Boże. (Oczywiście również do tego, by w pierwsze sześć dni wykonywał wszelką swoją pracę – wypełniał swoje powołanie na chwałę Boga, jak mu zostało powierzone jeszcze przed upadkiem.) Na tym właśnie polegała prawdziwa pobożność – pracować sześć dni według swego powołania, a siódmy dzień przeznaczyć dla Pana.

Sabat miał być dniem 'całkowitego odpoczynku dla Pana’ (Wj 35:2). Odpoczynek ten jednak nie polegał na oddaniu się zupełnemu lenistwu i bezczynności, tudzież na szeroko pojętej rekreacji, lecz na porzuceniu codziennych trosk związanych z pracą i załatwieniem własnych spraw i oddaniem się Panu – szukaniu odpoczynku w obcowaniu z Nim. Część kapłańska Pięcioksięgu Mojżesza sugeruje, że sabat połączony był z kultem Jahwe i dlatego Izraelici mieli obchodzić go wspólnie w zgromadzeniu przed Panem (Kpł 23:3 – „zwołanie święte” BT; por. też 19:30 i 24:8). Bóg Stworzyciel wykupił sobie lud na własność, wyzwalając go z niewoli egipskiej i dlatego Izrael miał Go uczcić dniem sabatu (Pwt 5:15 w zestawieniu z Wj 20:2). Przestrzeganie sabatu było więc wyraźnym znakiem przynależności Izraela do Boga Jahwe – sięgało samego sedna przymierza (Wj 31:16; por. Ez 20:12). Adoptowany syn Jahwe (por. Wj 4:22) miał żyć naśladując swego Ojca, który odpoczął dnia siódmego. Izrael jako lud miał raz w tygodniu szukać szczególnej społeczności ze swoim Bogiem.

Kiedy śledzimy w Starym Testamencie fragmenty wypowiadające się na temat sabatu, oczywiste staje się, że przestrzeganie tego dnia było bardzo istotne – w zasadzie była to sprawa życia i śmierci, jak samo życie w przymierzu albo poza nim (Wj 31:14). Zasada była prosta – kto nie szukał życia w społeczności z Bogiem w zgromadzeniu świętym, świętując Boży sabat, ten nie nadawał się do uczestniczenia w przywilejach i błogosławieństwach ludu przymierza. Taki ktoś musiał być wykluczony ze społeczności zbawionych, z przymierza życia (zob. np. Lb 15:32-36).

Chrześcijański sabat?

Ale czy wierzący w Chrystusa zobligowani są do świętowania sabatu? Co do tego ewangeliczni chrześcijanie nie są dziś zgodni. Słyszy się argumenty typu: Chrystus wypełnił przykazanie sabatu i wprowadził nas do wiecznego odpocznienia. To rzeczywistość każdego naszego dnia! Dlatego nie musimy przestrzegać (jednego) dnia sabatu. Dodatkowo ten główny tok rozumowania wspiera się argumentami posiłkowymi: Jeśli już sabat, to jest on dla człowieka (np. Mk 2:27), a Paweł sam nauczał, że przestrzeganie dni należało do starego porządku (Kol 2:16).

Prawdą jest, że Chrystus w swoim dziele jest wypełnieniem, czy kulminacją Prawa (Rz 10:4; gr. telos może oznaczać tak samo wypełnienie – np. Łk 22:37; cel – np. 1 Tym 1:5; jak i koniec – Rz 6:21). W zestawieniu z takimi urywkami jak Mt 5:17, pierwsze znaczenie wydaje się uzasadnione. Chrystus wypełnił Prawo Mojżesza. Był też celem, do którego ono prowadziło, niczym przewodnik (Gal 3:24). Dlatego Rz 10:4 w praktyce oznacza dla chrześcijan, że będąc w Chrystusie, uczestniczą w Jego doskonałym wypełnieniu Prawa i mogą uniknąć sprawiedliwego sądu Boga, który spada na przestępców Zakonu (Gal 3:10; por. Rz 3:10). Lecz błędnym jest wniosek, że w tym kontekście chrześcijanin zwolniony jest z przestrzegania Dekalogu. Zwolnienie od przekleństwa Zakonu (Gal 3:13) to nie to samo, co odłożenie wszystkich (bądź niektórych) przykazań do lamusa jako zbędnych.

Ew. Marka 2:27 też nie rozwiązuje sprawy dla tych, którzy chcą nieco zrelatywizować chrześcijański sabat. Choć werset ten wyrwany z kontekstu może byłby jakimś zachęceniem do postawienia człowieka w centrum tego dnia, to już następny – 28. werset – tłumaczy, co oznacza wcześniejsza wypowiedź. Sabat został stworzony dla człowieka i dlatego Syn Człowieczy jest Panem sabatu. Jak jedno ma się do drugiego? Sugerowałbym, że odpowiedź zawarta jest w znaczeniu określenia Syn Człowieczy. Sama idea zaś Syna Człowieczego wywodzi się z proroctwa Daniela. Dan 7:13-14 tłumaczy, że Syn Człowieczy to ktoś, kto otrzymuje od Jahwe władzę do panowania nad wszystkimi ludami na ziemi. Tym Synem Człowieczym według chrześcijańskiej tradycji jest Jezus Mesjasz. Marka 2:27 uczy, że sabat został ustanowiony dla człowieka – szczególnie dla zbawionego człowieka (por. Pwt 5:15). Ale, jak wynika z Dan 7:13-14, nad człowiekiem ma panować Syn Człowieczy, który jest Panem i sabatu (Mk 2:28). Co zatem znaczy, że Chrystus jest Panem sabatu? Wydaje się, że chodzi o analogię z Wj 20:9 – panowanie nad sabatem. Sabat więc należy do Chrystusa, a do człowieka w tym sensie, by znalazł w nim zbawcze wytchnienie u Boga (por. Pwt 5:13-15). Dlatego dzień odpocznienia ma na celu postawienie Chrystusa w jego centrum.

Z kolei Kolosan 2:16 w najlepszym wypadku mówi o tym, że chrześcijanie nie muszą teraz przestrzegać żydowskich świąt (por. np. Oz 2:13; Ez 45:17), a zatem i żydowskiego sabatu (tj. siódmego dnia tygodnia). Tylko czy to automatycznie oznacza, że nie ma chrześcijańskiego sabatu? Moim zdaniem odpowiedź brzmi: nie.

Jakie są więc teologiczne podstawy chrześcijańskiego sabatu? Sądzę, że najlepszą odpowiedzią jest zestawienie wiary żydowskiej i chrześcijańskiej.

W centrum wiary Izraela stało przekonanie, że Jahwe jako Stwórca wszechświata (Rdz 1:1) wydzielił siódmy dzień tygodnia na dzień święty (Rdz 2:3; Wj 20:11). Wiązało się to z przekonaniem, że Bóg stworzył Izraela jako swój lud (por. Pwt 32:18). Ponadto Jahwe był również jego Zbawicielem, wyzwolicielem z niewoli (Wj 20:2). Sabat wiązał się więc ze świętowaniem wielkiego dzieła zbawienia, oddawaniem czci wielkiemu Wyzwolicielowi, który dał swemu ludowi wytchnienie (Pwt 5:15; por. Wj 31:16-17). Był potwierdzeniem przymierza zbawienia, jakie Bóg zawarł ze swoim ludem (Wj 31:16). Zaś w drodze przez pustynię miał wskazywać na Ziemię Obiecaną, na ziemię odpocznienia (Hbr 4:3, 4).

Podobnie wiara chrześcijańska opiera się na przekonaniu, że Jezus Chrystus jest pośrednikiem w dziele stworzenia Jahwe Stwórcy (Jn 1:3; Kol 2:16-17). On też stworzył swój lud spośród wszystkich plemion ziemi przez dzieło zbawienia (Obj 5:9-10; 2 Kor 5:7). Kiedy już dokonał swego dzieła i zmartwychwstał (1 Kor 15:3-4), usiadł, a więc odpoczął, po prawicy Ojca w niebie (Hbr 1:3; 10:12; 12:2). On jest Zbawicielem swojego ludu – Kościoła, którego wykupił z niewoli grzechu i śmierci (Rz 6:6 BT; Hbr 2:15) i dał mu wytchnienie (por. Łk 1:68, 71). I właśnie to zbawienie połączone z wytchnieniem wczesny Kościół święcił w jednym dniu w zgromadzeniu wiernych, zaś w centrum uwagi stały znaki tego zbawienia, tj. Eucharystia (1 Kor 11:20; Dz 20:7), jako potwierdzenie przymierza w Chrystusie (Łk 22:20). W tym kontekście, wczesny Kościół też spoglądał w przyszłość na objęcie swego dziedzictwa, a więc i ostatecznego odpocznienia (2 Pt 3:13; por. Hbr 4:4, 9-11). Jeden dzień odpocznienia w tygodniu miał wskazywać na mające nastąpić odpocznienie.

Czy rzeczywiście niedziela?

Widzieliśmy, że Syn Człowieczy – Chrystus – jest Panem nad sabatem. Widzieliśmy też, że Jego wielkie dzieło zbawienia zakończone zmartwychwstaniem, które Nowy Testament przyrównuje do nowego stworzenia, oznaczało Jego odpoczynek. A skoro dokonało się ono w pierwszy dzień tygodnia zgodnie z kalendarzem żydowskim (Jn 20:1, 14), wniosek nasuwa się sam. Chrystus odpoczął w niedzielę. On jest jej Panem, ona do Niego należy. Dokonawszy swego dzieła, szukał społeczności ze swoimi uczniami właśnie w tym dniu (Jn 20:19, 26). A następnie w dniu odpoczynku, wstąpił do odpocznienia Ojca (por. Dz 1:11, 12). Właśnie z tych teologicznych powodów pozostaje Kościołowi świętować sabat – niedzielę jako Dzień Pańskiego odpocznienia – dzień nowego stworzenia, dzień zbawienia i dzień wskazujący na przyszły odpoczynek.

Wczesny Kościół przyjął i zachował tę tradycję niedzieli, jako wywodzącą się od samego Chrystusa. Wszystkie bezpośrednie odnośniki do zgromadzonego Kościoła świętującego dzieło swego Pana, wskazują właśnie na niedzielę: Dz 20:7; 1 Kor 16:2 por. 11:20, zob. też Obj 1:10. Jest to dobra tradycja wywodząca się z ważnych teologicznych przesłanek i dlatego powinna być utrzymana, jak przez ostatnie dwa tysiące lat.

Jak święcić chrześcijański sabat?

Przede wszystkim musimy uznać, że niedziela nie należy do nas, ale do Syna Człowieczego, naszego Pana i Króla. To nie dzień, w którym mamy załatwiać nasze interesy, choćby nie kosztowały nas wiele wysiłku. To czas wytchnienia – zarówno dla nas, jak i dla tych, którzy zazwyczaj dla nas pracują. Nie nakładajmy na nikogo niepotrzebnego brzemienia.

Lecz niedziela to nie czas lenistwa, czy próżnej rekreacji. To raczej czas aktywnej społeczności z naszym Stwórcą i Zbawicielem w zgromadzeniu chrześcijan. Świętujmy wspólnie z radością Boże nowe stworzenie, wyzwolenie z niewoli szatana i grzechu, oczekując obiecanego dziedzictwa – a wszystko to w Chrystusie i przez Niego. Eucharystia powinna być w centrum naszej uwagi. Jak jej nazwa wskazuje – nieśmy Panu dziękczynienie. Nie czyńmy tego dnia przykrym obowiązkiem, lecz najmilszym dniem w tygodniu – dniem szczególnego obcowania z Tym, który nas umiłował ponad własne życie. W naszych wysiłkach, by przy Nim być, On da nam wytchnienie. Przystańmy i wyciszmy się, by On sam do nas przemówił przez usta kaznodziei. Wyczulmy nasz słuch na Jego Mądrość.

Również po zakończonym nabożeństwie, szukajmy odpoczynku w obcowaniu z naszym Panem, w kontekście naszych rodzin czy z naszymi przyjaciółmi. Pamiętajmy, że nasze postępowanie w tym dniu ma w szczególny sposób wyrażać naszą przynależność – pokazywać, kto nad nami króluje. Jeśli mamy być solą tej ziemi, to nieśmy jej też należne wytchnienie. Naśladujmy naszego Ojca, a nie tego, „który teraz działa w synach opornych.”

Nie zapominajmy w tym dniu o dziełach miłosierdzia, które są miłe naszemu Panu, Królowi niedzieli (Mt 9:13; 12:7, 10-12; Gal 6:9). Troszczmy się w tym dniu szczególnie o naszych braci, a jeśli to leży w zakresie naszych możliwości, również i o innych (Gal 6:10).

I choć Nowy Testament nie przewiduje tak srogiej kary jak śmierć za łamanie chrześcijańskiego sabatu, nie oszukujmy się: tamta kara wskazywała na ważną zasadę, która nawet w obecnych czasach ma zastosowanie. Jeśli nie uczcimy należycie Pana sabatu, który dał nam życie i wszystko, to czy w ogóle zasługujemy na to, by trwać w przymierzu życia? Czy lekceważenie Boga nie prowadzi do śmierci wiecznej? Niech obrazy rzeczy przeszłych będą dla nas przestrogą i w kwestii sabatu. Dlatego pamiętaj, aby dzień święty święcić!